aaa4
Problemowa nastolatka
Dołączył: 06 Lis 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Wto 15:22, 21 Lis 2017 Temat postu: vacu |
|
|
- Muszę najpierw sporo zainwestować. Zakłady wymagają gruntownej modernizacji. Silniki i systemy zasilania to moja życiowa pasja. Ucząc się w szkole średniej, dorabiałem na stacji obsługi. Po maturze wylądowałem w wojsku. Przez parę lat naprawiałem czołgi i ciężarówki. W końcu zmądrzałem i skończyłem studia. Po jakimś czasie stwierdziłem, że zarządzanie własnym interesem i usługi w energetyce przynoszą duże dochody. Polubiłem pracę w biznesie. Potrafię rozpoznać firmę, która ma przyszłość. Kiedy John Middlebrook wystawił swoją na sprzedaż, kupiłem ją bez wahania.
- A moja siostra złapała ciebie?
- Przypuszczam, że nie był to całkiem jej pomysł. Chyba jednak maczali w tym palce twoi rodzice.
- Wiem. Mogę zrozumieć ich motywację. Ale co z twoją?
- Czasami mam ochotę, aby się ustatkować. I wydaje się, że instytucja małżeństwa może być całkiem przyjemna.
- Jak dla kogo - odparła sucho. - Najlepiej służy mężczyznom.
Spojrzał na nią uważnie.
- Zadziwiasz mnie. Zawsze myślałem, że zdecydowana większość kobiet pragnie wyjść za mąż. Zwłaszcza kiedy już są… hm… w pewnym wieku… - Urwał raptownie i skrzywił się.
- Szczególnie te biedaczki po trzydziestce? - spytała ironicznie. - To chciałeś powiedzieć? Otóż muszę ci coś wyznać. Nie wszystkie stare panny rozpaczliwie szukają kandydata do ręki. - Bezwiednie zadrżała. - Przeżyłam już jedno małżeństwo i uważam, że było ono klęską. Czegoś się już w życiu nauczyłam.
- Ja też byłem kiedyś żonaty - odparł, trochę zaskoczony pasją, z jaką Virginia podjęła dyskusję. - Nic z tego nie wyszło, ale chętnie spróbowałbym jeszcze raz. Życie we dwoje może dać dużo satysfakcji, jeśli tylko obie strony nie oczekują od siebie cudów i naprawdę chcą być ze sobą.
- Aż tak bardzo wierzysz w potęgę miłości? - spytała cicho.
- Nie - zaprzeczył tonem zupełnie pozbawionym emocji. - W ogóle nie wierzę w miłość. To bzdura i wymysł niepoprawnych romantyków. Nie jestem jednym z nich. Ale wierzę w małżeństwo.
- Dlaczego?
Ryerson uznał, że ta rozmowa przybiera całkiem nieoczekiwany kierunek. Może właśnie dlatego zaczynała go wciągać.
- Jak już mówiłem, małżeństwo ma wiele zalet. Przyznaję, że za pierwszym razem było rezultatem pociągu fizycznego i młodzieńczego optymizmu. Niestety, szybko dał o sobie znać brak dojrzałości i sprecyzowanych oczekiwań. Moja żona zaczęła żałować tego, co straciła, wychodząc tak młodo za mąż. Nasz związek rozleciał się szybko. Wierzę, że następnym razem będzie inaczej.
- Czyli jak?
- Teraz już wiem, czego chcę. W moim wieku ceni się wygodne, ustabilizowane życie i uroki domowego ogniska. Kiedy przeniosłem się z Portland do Seattle i kupiłem zakłady twego ojca poczułem, że wreszcie odnalazłem swoje miejsce. Do szczęścia brakuje mi jeszcze udanego, spokojnego związku z kobietą. Chciałbym się ożenić z kimś, na kogo mógłbym liczyć. Kto potrafi przyjąć gości firmy. Kto wypije ze mną wieczornego drinka i pogawędzi o wydarzeniach dnia. Debby zupełnie nie nadawała się do tej roli. Musiałem chyba upaść na głowę.
- Albo znów był to tylko pociąg fizyczny - zauważyła z uśmiechem.
- Potrafię już zapanować nad moim pociągiem fizycznym. - W tej chwili wcale nie był pewien, czy to prawda. Wciąż czuł w lędźwiach szczególnego rodzaju napięcie. Zastanawiał się, czy Virginia zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo rozchylił się u góry jej szlafrok. Głęboki dekolt ujawniał kuszący zarys miękkiego, apetycznego ciała.
- A więc chcesz po prostu małżeństwa dla wygody?
- Masz mi to za złe?
- Cóż, jesteś przynajmniej szczery - odparła z wahaniem. - W pewnym sensie nawet się z tobą zgadzam. Osobiście nie miałabym nic przeciwko sympatycznej i wartościowej przyjaźni z mężczyzną. Na co dzień daję sobie świetnie radę sama, ale czasem byłoby cudownie móc pogadać z bratnią duszą. Nie mam jednak zamiaru wychodzić w tym celu za mąż.
- Preferujesz wolne związki? - spytał ze śmiertelną powagą,
- Mówiłam o przyjaźni z mężczyzną. Nie miewam przygód. I chyba nie chciałabym ich mieć. A jeśli już, to romans oparty na przyjaźni, a nie hormonach.
Nie wierzył własnym uszom.
- Dawno się rozwiodłaś?
- Jestem wdową. Mój mąż zmarł [link widoczny dla zalogowanych]
kilka lat temu.
- Kilka lat temu? - spytał ze zdumieniem.
- Pobraliśmy się, gdy skończyłam studia. W dwa lata później zginął w wypadku samochodowym.
- I ty nigdy… to znaczy od tego czasu nie zdarzyło ci się zaangażować w, hmm… - urwał widząc, że wprawia ją w zakłopotanie. Naprawdę trudno było sobie wyobrazić, że ta kobieta nie była z nikim związana przez tyle lat.
- Jakoś nie mogłam trafić na autentyczną przyjaźń. Ani na kogoś, w kim potrafiłabym się zakochać.
- A więc wierzysz w miłość? - spytał bardziej ostro, niż zamierzał.
- O, tak. Wierzę. Ale nie sądzę, żebym sama była zdolna do wielkiej namiętności. To dobre dla innych, takich jak moja siostra. - Skrzywiła się leciutko. - Nie oczekuję wspaniałych uniesień. Wolę przyjaźń.
- I nie chciałabyś wyjść za mąż za takiego hipotetycznego przyjaciela?
- Nigdy.
Całkiem nieracjonalnie zapragnął przekonać Virginię, że nie ma racji. Zaraz jednak odprężył się i zachichotał.
- Ja popieram małżeństwo, ale nie wierzę w miłość. Ty zupełnie na odwrót. Oboje natomiast doceniamy znaczenie przyjaźni. Uważam, że to interesujące. A nawet dosyć zabawne. - Spoważniał. - Wiesz, twoja siostra wciąż jeszcze jest w tym wieku, kiedy miłość jawi się jako stan permanentnej, egzaltowanej szczęśliwości, pełnej wzniosłych przeżyć.
- Owszem, wiem.
- Szczerze mówiąc - ciągnął - nie potrafiłbym [link widoczny dla zalogowanych]
jej tego zapewnić nawet wówczas, gdybym był dużo młodszy. Może z racji swojej pracy stałem się przyziemnym nudziarzem. Masz pojęcie, że dieslowski silnik nie zmienił się od pięćdziesięciu lat?
- Dobry, wypróbowany produkt?
- Przypomina małżeństwo. Działa bez zarzutu dopóty, dopóki nie oczekuje się p
Post został pochwalony 0 razy
|
|